Warsaw Sex Worker Stories: 30 000 zł netto to bardzo dobry miesiąc
Według policyjnych szacunków w Polsce jako konwojentów pracuje ok. 200 tys. osób (dane niepełne). Świadczenie usług seksualnych nie jest uważane za nielegalne: działania osób trzecich, takich jak sutenerzy, są karane.
Wyborcza znalazła prostytutki w Warszawie i opowiedziała im o swoich doświadczeniach.
Vanilla, lat 20, świadczy tę usługę od dwóch lat. Weszła w tę dziedzinę, nie znajdując innej dobrze płatnej pracy. Jej klientami są dorośli mężczyźni z fetyszem „małych dziewczynek”. Vanilla wynajmuje osobne mieszkanie na randki. Niektórzy z jej klientów proszą o standardowe randki, tak jak umawialiby się ze swoją dziewczyną.
Seks możesz kupić online, na jednej z platform 150 tysięcy użytkowników z Warszawy. Z usługi korzysta Janek, z wykształcenia fizjoterapeuta. Facet robi masaż, który - w zależności od ilości ustalonej z klientem - może przerodzić się w seks. Janek jest biseksualny, umawia się z osobami obojga płci, choć najczęściej kontaktuje się z mężczyznami o „niespełnionych fantazjach”.
Janek mówi, że to kosztuje: „Dbam o siebie, chodzę na siłownię, robię badania. Muszę płacić czynsz za mieszkanie w centrum Warszawy.” Za seks oralny facet bierze 450 zł (i 700-900 zł jeśli jest stroną aktywną). Dwa tysiące złotych to największa kwota, jaką Janek zarobił na seksie.
Od eskorty można dostać znacznie więcej, ale 30 tysięcy złotych netto to „bardzo dobry miesiąc” – wyjaśnia Vanilla.
31-letnia Violetta pracuje w domu, w branży jest od trzech lat: „Kiedy byłam mała, babcia ostrzegała mnie: ucz się, bo inaczej faceci nie będą cię całować w dupę. Gdyby żyła, powiedziałbym jej, że nie tylko się całują, ale też za to płacą”.
Klientami Violetty są mężczyźni w wieku od 25 do 45 lat, proponuje seks klasyczny, oralny, ale zgadza się również na bardziej odważne propozycje - m.in. dominację, pissing, strap on.
Warszawskie prostytutki mają od pięciu do siedmiu klientów tygodniowo. Chcieliby mieć możliwość tworzenia związków zawodowych, dostępu do opieki zdrowotnej, pomocy społecznej w zamian za opodatkowanie swojej pracy.
„Z moich usług korzystają policjanci, księża, prawnicy, aktorzy, lekarze – nikt nie widzi problemu w mojej pracy. Kochany ksiądz, a zarazem klient, który wie, że jestem wierząca i chodzę do kościoła, w każdym dniu rozgrzesza mnie z grzechów, mówiąc mi, że jestem dobrą córką Boga. Nie zabijam, nie kradnę. Nie mam się czego wstydzić – podkreśla Violetta.